Od zawsze łubin kojarzył mi się z cmentarzem.
Nie pamiętam, żeby ktoś te kwiaty miał w ogródku, za to na cmentarzach
byly ich całe gromady
(o ile kwiaty mogą się zbierać w gromady).
Nigdy nie pamiętałam ich nazwy, toteż nazywałam je: "umrzyki".
Umrzyk-to zdecydowanie ciekawsze słowo, niż zmarły czy też trup. "Zmarły" kojarzy się z pogrzebem, "trup" ze śledztwem, a "umrzyk".. taa umrzyk tworzy klimat wiejskiego , zarośniętego łubinami cmentarza.
Miałam zatem do tych roślin swego rodzaju dystans, jako jedne z niewielu kwiatów, nie lądowały z innym w naręczu, a zbierać kwiaty uwielbiałam.
Pamiętam, jak, jako mała dziewczynka wyczekiwałam na wiosnę
pierwszych "śmietanek", które potem lądowały w wazonie,
tudzież słoiku/szklance. Później były margarytki, stokrotki, mlecze,
maki i wszystko z łąki, co zwracało uwagę kolorem, ale nie łubin!
Fantazja moja nie znała granic, toteż nie zrywałam t ych kwiatów,
ponieważ upiornie mi się kojarzyły, poza tym budziły wstręt:
"Rosną na cmentarzu i pewnie wysysają soki
z umrzyków. Fe" -myślałam.
Jednak "umrzyki" mimo to, zachwycały mnie swoją urodą.
Dumne ogony z egzotycznym "listkowiem" i szeroką gamą kolorów przyciągały zwrok i cieszyły oko, a o tej porze roku zamieniały się w suche kikuty
pełne strączków z nasionami.
Jakież było moje zdumienie i PODNIECENIE!!, gdy na dzisiejszym spacerze dojrzałam w rowie KWITNĄCE! "umrzyki". To był impuls.
Od łubinów się zaczęło, dalej były: koniczyna biała, koniczyna czerwona, jastrzębiec (marny, bo marny, ale zawsze), rumianek, wkońcu mleczyk (pewnie ostatni w tym sezonie), michałki! -piękne fioletowe pierzaki puściły do mnie zółte oko. W momencie zaczęła chodzić mi po głowie piosenka.
Bogatsza o bukiet polnych kwiatów (które choć wyrosły pod norweskim niebem- równie pięknie zdobią dom wyłażąc ze słoika , hih),
szczęśliwa- wracałam do domu, nucąc synkowi :
Nie pamiętam, żeby ktoś te kwiaty miał w ogródku, za to na cmentarzach
byly ich całe gromady
(o ile kwiaty mogą się zbierać w gromady).
Nigdy nie pamiętałam ich nazwy, toteż nazywałam je: "umrzyki".
Umrzyk-to zdecydowanie ciekawsze słowo, niż zmarły czy też trup. "Zmarły" kojarzy się z pogrzebem, "trup" ze śledztwem, a "umrzyk".. taa umrzyk tworzy klimat wiejskiego , zarośniętego łubinami cmentarza.
Miałam zatem do tych roślin swego rodzaju dystans, jako jedne z niewielu kwiatów, nie lądowały z innym w naręczu, a zbierać kwiaty uwielbiałam.
Pamiętam, jak, jako mała dziewczynka wyczekiwałam na wiosnę
pierwszych "śmietanek", które potem lądowały w wazonie,
tudzież słoiku/szklance. Później były margarytki, stokrotki, mlecze,
maki i wszystko z łąki, co zwracało uwagę kolorem, ale nie łubin!
Fantazja moja nie znała granic, toteż nie zrywałam t ych kwiatów,
ponieważ upiornie mi się kojarzyły, poza tym budziły wstręt:
"Rosną na cmentarzu i pewnie wysysają soki
z umrzyków. Fe" -myślałam.
Jednak "umrzyki" mimo to, zachwycały mnie swoją urodą.
Dumne ogony z egzotycznym "listkowiem" i szeroką gamą kolorów przyciągały zwrok i cieszyły oko, a o tej porze roku zamieniały się w suche kikuty
pełne strączków z nasionami.
Jakież było moje zdumienie i PODNIECENIE!!, gdy na dzisiejszym spacerze dojrzałam w rowie KWITNĄCE! "umrzyki". To był impuls.
Od łubinów się zaczęło, dalej były: koniczyna biała, koniczyna czerwona, jastrzębiec (marny, bo marny, ale zawsze), rumianek, wkońcu mleczyk (pewnie ostatni w tym sezonie), michałki! -piękne fioletowe pierzaki puściły do mnie zółte oko. W momencie zaczęła chodzić mi po głowie piosenka.
Bogatsza o bukiet polnych kwiatów (które choć wyrosły pod norweskim niebem- równie pięknie zdobią dom wyłażąc ze słoika , hih),
szczęśliwa- wracałam do domu, nucąc synkowi :
"Polskie kwiaty"
(kto zna melodię ten śpiewa, kto nie zna klika np.tu:
http://www.youtube.com/watch?v=TQCRoh44EG0&feature=related
wersja nie taka, jaką bym chciała usłyszeć, ale zbliżona do oryginału).
Śpiewa Ci obcy wiatr, zachwyca piękny świat,
Lecz serce tęskni, bo gdzieś daleko stąd,
Został rodzinny dom - tam jest najpiękniej.
Tam właśnie teraz rozkwitły kwiaty:
Stokrotki, fiołki, kaczeńce i maki.
Pod polskim niebem w szczerym polu wyrosły,
Ojczyste kwiaty.
W ich zapachu, urodzie jest Polska.
Żeby tak jeszcze raz ujrzeć ojczysty las,
Pola i łąki. I do matczynych rąk
Przynieść z zielonych łąk rozkwitłe pąki.
Śpiewa ci obcy wiatr, tułaczy los cię gna,
Hen, gdzieś po świecie. Zabierz ze sobą w świat,
Zabierz z rodzinnych stron mały bukiecik.
Weź z tą piosenką bukiecik kwiatów:
Stokrotek, fiołków, kaczeńcy i maków...
No i proszę kolejne przepiękne opowiadanko i jeszcze ta piosenka , jak zwykle genialnie to zrobiłaś , przyjemnie się czyta i na prawdę można się bardzo wzruszyć , cudnie to wszystko przekazujesz , masz dar pisania NIESAMOWITY . Ciesz się każdą chwilą i niechaj wena zawsze będzie do pisania bo kapitalnie to robisz .Jesteś WSPANIAŁA.Ty potrafisz wiele , wiele ,wiele .Całuski:)
OdpowiedzUsuńo yes...!
OdpowiedzUsuńTe kwiatuszki na umrzyków nie wyglądają , są kolorowe i piękne ... pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń